czwartek, 2 kwietnia 2015

Moja bardzo tragiczna włosowa historia

Hej!
Czas na drugie wyzwanie!
 Moja włosowa historia jest bardzo burzliwa i smutna. Od dziecka moje włosy pamiętam, jako cienkie i brzydkie, mama uparcie obcinała mnie „na chłopaka”, a ja marzyłam o długich warkoczach jak koleżanki w szkole. Niestety obcinała je powtarzając, że robi to, aby moje włosy rosły gęstsze i mocniejsze…, ale nie, nie rosły. 




Odkąd pamiętam włosy miałam do ramion, nie dłuższe. Puszyły się, ale były dość zdrowe do czasu, aż odkryłam w gimnazjum prostownicę i choć farby nie były jeszcze moim wrogiem (jedynie okazjonalnie czerwone końce na wakacje) to metalowa prostownica paliła moje włosy codziennie, a nawet 2 razy dziennie. Obiecywałam sobie wiele razy, że z tym skończę, ale ponieważ grzywka ciągle się puszyła i kręciła, nie widziałam innej opcji.

W 3 klasie gimnazjum spełniłam swoje marzenie – różowe włosy … ( na drugim zdjęciu włosy były w najlepszej formie marzę by to odzyskać )



 I wtedy odkryłam moją nowa pasje- farbowanie! Na głowie miałam czerwienie, róże, granaty, fiolety, i wszystkie odcienie brązów + oczywiście codzienne prostowanie. Uparcie stawiałam sobie za cel zapuszczenie włosów, ale ciągle je ścinałam lub farbowałam= znów się niszczyły a ja znów ścinałam ; / Włosy były suche, puszące się i popalone od prostownicy myślałam, że gorzej być nie może… a jednak.
W Liceum zapragnęłam mieć blond włosy!!  Więc na moje włosy w kolorze wypłowiałego brązu z czerwoną grzywą położyłam rozjaśniacz Joanny do pasemek, ale na całą głowę!!! Hmm to znaczy taki był plan, ale ostatecznie rozjaśniacza nie starczyło i musiałam go zmyć po planowych 30 min, a w tym czasie siostra pojechała po drugie opakowanie, które też położyłam na resztę włosów… efekt był wspaniały!!!- żółto rudo brązowo czerwonawe włosy, … więc ratując je (tak wtedy myślałam, a raczej miałam nadzieję) położyłam na nie najjaśniejszą rozjaśniającą farbę Palette, którą miałam w domu… Skóra głowy bolała mnie tak bardzo, że płakałam czekając na spłukanie głowy… Efektu nie było żadnego. Włosy były kolorowe suche zniszczone i do tego ciągnęły się jak guma… Nazajutrz zamalowałam włosy paloną kawą z Joanny… Dziwię się, że nie zostałam łysa. Gdy myłam włosy to sklejały się ze sobą i nie byłam ich w stanie rozczesać (dodam ze do tego czasu moją jedyna pielęgnacją był szampon i okazyjnie odżywka sklepowa) Był płacz i panika, ale wytrzymałam tak około miesiąca, po czym na lekcji Historii wymyśliłam z koleżanka wycieczkę do fryzjera- Ścięłyśmy włosy na  jeża od góry, a włosy do dołu były coraz dłuższe + wygolony bok. Oczywiście przy tej fryzurze i moich falujących włosach prostownicą była przymusem. Włosy odrastały tragicznie…



a ja ścięłam je wtedy do brody- to był strzał w 10! Ale nie udało mi się z super pielęgnacją: kupowałam odżywki i wcierki z bardzo chemicznym składem.

W między czasie miałam mnóstwo kolorów na głowie, a na koniec blond. Gdy skończyło się Liceum ograniczyłam używanie prostownicy. Blond włosy bardzo lubiłam, ale widziałam, że staja się suche i łamliwe, a także wypadały. Wtedy zaczęłam powoli bawić się we włosomaniactwo… Odżywka i maska alterra + baby dream szampon-to moje pierwsze zakupy. Włosy były naprawdę fajne i choć puszyły się byłam dobrej myśli, ale nagle włosy zaczęły wypadać w ogromnych ilościach! Po jednym czesaniu w ręku miałam wielką garść włosów, przestraszyłam się i odstawiłam zarówno alterrę jak i baby dream. Wróciłam do drogeryjnych szamponów i odżywek. Używałam także olejku arganowego z apteki. Ale moje blond włosy były coraz bardziej suche. 




Zrozumiałam że osiągnęłam włosowe dno… Na głowie miałam garstkę włosów, które nadal strasznie wypadają… nie pomaga kozieradka ani rzepa. Sięgnęłam po farbę ciemny blond-sprała się. Następnie średni brąz –też się sprał do rudego jasnego brązu, a potem sięgnęłam po najbrzydszą brązową farbę na świecie:



Ścięłam włosy zrobiłam keratynowe prostowanie- były idealne, gdyby nie ten kolor...(końce były zielone)



Więc ponownie rozjaśniłam włosy do rudego, były tragiczne, później znów encanto,( które nie do końca wyszło) , znów cięcie i zaczynam od zera. 
Teraz chcę je odżywić, zejść z rudego na naturalny średni blond i jakoś je okiełznać ;) a moje kłaki wyglądają tak:




Przepraszam za tak dłuuugi post ale niestety moje włosy przeszły wiele. Czekam na porady!

Pozdrawiam- Kosmaty Mumin <3

14 komentarzy:

  1. faktycznie masz nieciekawie :/ prawdę pisząc to nie wiadomo od czego zacząć, ale ja postawiłabym na olejowanie oliwką babydream fur mama (na początku to była jedyna która dała u mnie radę), mycie facelle , odżywkę chociażby garnier oil repair i jakiegoś kallosa, myślę że u Ciebie spoko byłby różowy silk, koniecznie też serum na końcówki :p z czasem powinno być coraz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że moje włosy nie lubią olejowania czy to możliwe? testowałam już oliwę z oliwek, olej z pestek winogron, olejek alterra brzoza i pomarańcza i jedynie alterra nie powodowała wielkiego puchu.

      Usuń
    2. Moje tez nie lubią, wiec to możliwe :))
      Życzę Ci dużo wytrwałości i cierpliwości i odstaw na zawsze prostownice !

      Usuń
    3. Włosów po Encanto nie muszę prostować;) - tyle dobrego. Ale brakuje im blasku, nawilżenia i objętości. Niestety z kolorem muszę powalczyć, bo same widzicie jak jest.

      Usuń
    4. Wg mnie nie, u mnie nie zrobiła nic, poza wzmożonym przetluszczaniem i swędzeniem skalpu. Spróbuj metody OMO, powinna Ci pomoc na nawilżenie :)

      Usuń
    5. To było do wody brzozowej :D

      Usuń
  2. Tragedia ile te wlosy przeszly, ale nie martw sie , z czasem bedzie coraz lepiej :) zobacz jak ja zaczynalam.
    Zacznij od olejowania i maskowania co drugi dzien i odstaw prostownice.
    Moglas zostawic tamten kolor, a nie rozjasniac znowu , byl niezly ;) pozdrawiam i glowa do gory

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prostownica już jest nie potrzebna, bo jestem po Encanto. Teraz włosy są aż za proste ;) Co do koloru- niestety na zdjęciach nie widać zielonych końcówek, które nie dały się niczym zmyć, prześwitywały nawet po rozjaśnieniu , na szczęście już nie widzę glonka;) Pozdrawiam !

      Usuń
  3. A co myślicie o wodzie brzozowej? warto spróbować?

    OdpowiedzUsuń
  4. Woda brzozowa według mnie po tych wszystkich przejściach może podrażnić skórę głowy.I jeszcze jedno-olej trzeba znaleźć taki,który twoje włosy polubią.Oliwa moje włosy puszy na maksa,więc nie jesteś odosobniona.Skoro Alterra ci odpowiadała to jej używaj.Ja bym zastosowała na dół włosów: gliceryna na pół godziny,po tym czasie dołożyć na to olej.Całość minimum jakieś 3 godz albo na całą noc.Rano zmyć to łagodnym szamponem i położyć odżywkę a dwa razy w tygodniu maskę.To była moja kuracja jak miałam ściągany kolor. U mnie najlepiej sprawdza się oleje z orzechów (praktycznie wszystkich-makadamia, włoskie, arachidowe, migdałowy), olej lniany i z krokosza i wszystkie oleje indyjskie pod warunkiem że nie są na parafinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Może spróbuję olej z orzechów włoskich, dużo dobrego o nim słyszałam, ale jakoś ciągle odkładam jego zakup.

      Usuń
  5. MI się tam marzą różowe włosy :)
    Pozdrawiam,
    http://fit-healthylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też kocham kolorowe włosy, ale jak nie skończę z nałogowym farbowaniem, to nigdy nie będę miała długich włosów ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie było tak samo z kolorami- uwielbiam kolorowe włosy, ale zrezygnowałam z takich experymentów by móc je zapuścić.

    OdpowiedzUsuń