czwartek, 16 kwietnia 2015

FARBOWANIE!- Farba Wellaton 8/1

Hej ;) 
Mam nadzieję, że po drugiej stronie monitora jest ktoś, kto czyta moje wypociny i sprawia mu/jej to jakąś przyjemność ;) 
Dziś fotorelacja z Farbowania !!
 Postanowiłam, że będę zapuszczała naturalki, ale najpierw muszę zejść z nierównomiernej rudości, do popielatego średniego blondu, więc jeszcze trochę to potrwa.

Jak wiecie, przed Sylwestrem pofarbowałam włosy na rudo ;P A teraz chcę z tej rudości zejść. Pierwszy  raz pomalowałam włosy farbą Garnier Naturals 111 wyszło to:
Natomiast dziś kolej na kolejne farbowanie, (myślę, że do idealnego koloru potrzeba jeszcze 1-2 takie eksperymenty)  a Wy możecie być świadkami tego eksperymentu ;)
Plan: ŚREDNI POPIELATY BLOND
1. Na ciemniejsze partie włosów (bardziej rude) nakładamy Garnier Color Naturals 111, omijamy odrosty i końcówki.
2. 5 min przed spłukaniem farby, rozprowadzam ją na całe włosy i masuję
3. Mycie-maska-suszenie
4. Nakładam farbę Wellaton 8/1

Włosy farbowała mi siostra. Najpierw próbowałyśmy wyrównać w jakimś stopniu kolor farbą rozjaśniającą Garnier 111, niestety wydaje mi się że siostra ominęła sporo ciemnych partii włosów 
Następnie malaks i mycie ;) Po 5 minutowym malaksie odrost znacznie pojaśniał, co było dla mnie szokiem, ponieważ myślałam, że to zbyt krótko. Farbę Garnier znam od lat, bardzo często po nią sięgałam i zapewne sięgnę jeszcze nie raz. Wydaje mi się, że zadziałała trochę słabiej niż oczekiwałam, ale po zmyciu włosy wyglądały tak: (były ciut bardziej rudawe w rzeczywistości)
Po wysuszeniu głowy, nałożyłyśmy farbę Wellaton 8/1 i tu należą się brawa!! Farbę używałam pierwszy raz i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Przyjemnie się ją nakłada, jak maskę. Nic mnie nie piekło, ani nie szczypało w skórę głowy, a zazwyczaj dzieje się tak przy każdym farbowaniu. I do tego kolor- taki jaki chciałam ;) Niestety zdjęcia trochę przekłamują ;) Kolor w rzeczywistości jest tak trochę pomiędzy zdjęciami w pomieszczeniu, a zdjęciami ukazującymi kolor, który jest bardzo popielaty (ten ostatni )

EFEKTY:)
Przed:



Po:


Na ostatnim zdjęciu widać, że rudości jeszcze przebijają się przez farbę ;( Kolor nadal nie jest równomierny.


A to zdjęcia na których kolor najbardziej mi się podoba! Niestety taki nie jest ;(

Jak podoba wam się ta zmiana?? Za około dwa tygodnie pokażę jak farba się spiera. 

P.S.: Ostatnio dużo olejuję włosy i nakładam nawilżające i emolientowe odżywki mam nadzieję, że widać lekką poprawę ;)

Niedługo post z miesięcznym wyzwaniem! Do zobaczenia!


Pozdrawiam Kosmaty Mumin ;*

piątek, 3 kwietnia 2015

Co z moimi włosami?

Hej to znów ja!

Dziś bardzo dużo myślałam o moich włosach. Moim największym marzeniem są piękne, zdrowe włosy "za piersi". Niestety mój impulsywny charakter sprawia, że włosy wyglądają tak, a nie inaczej.
Największym moim dylematem jest oczywiście kolor włosów. Rozważam dwie opcje:
1. Zapuścić naturalki, czyli ciemny blond (ale nie bardzo lubię siebie w ciemnych włosach).
2. Uzyskać jakimś sposobem naturalny popielaty odcień blondu i zadbać o włosy.

Jest to dla mnie o tyle straszny dylemat, gdyż jestem uzależniona od zmieniania kolorów na włosach. Boję się, że znów zobaczę piękne zdjęcie jakiegoś koloru i niewiele myśląc przefarbuję włosy na jakiś czerwony czy sino-koperkowy.

Przez niedawno źle wykonany keratynowy zabieg Encanto, końcówki nadal pozostawiają wiele do życzenia. Niestety nie mam co ścinać, bo włosy są i tak bardzo krótkie, dlatego muszę poczekać ok 3 miesiące (mój przyrost to ok 0.8 cm) i wtedy znów podetnę końcówki na prosto. A w tym czasie mam zamiar o nie dbać!

Plan działania:
Facelle Intim, Waschlotion Aloe Vera- mycie
Ziaja Maska do włosów intensywna odbudowa ceramidy- na ok 1-3 godziny
Alterra, Cellulite Hautöl Birke & Orange- najczęściej tylko końce
Farouk, CHI, Silk Infusion- zabezpieczenie końcówek
Schwarzkopf, Gliss Kur Ultimate Repair, Ekspresowa odżywka regeneracyjna- odżywka bez spłukiwania
Isana Professional Power Volume Odżywka zwiększająca objętość włosów- na krótko po myciu.

W domowych zasobach mam też olejek łopianowy z czerwoną papryką-Green Pharmacy, ale boję się go użyć, ponieważ i tak wypadają mi włosy i chyba nie zniosłabym spotęgowania tego niechcianego prezentu.

W planach: zakup wody brzozowej kupol, i dobrych tabletek które odżywią je trochę od środka! 

Zastanawiam się czy na pierwszy rzut nie wybrałam tego zbyt dużo? Czekam na porady może ktoś się skusi/zlituje/zechce pomóc i napisze w komentarzu jakieś opinie?

Pozdrawiam-Kosmaty Mumin.



czwartek, 2 kwietnia 2015

Moja bardzo tragiczna włosowa historia

Hej!
Czas na drugie wyzwanie!
 Moja włosowa historia jest bardzo burzliwa i smutna. Od dziecka moje włosy pamiętam, jako cienkie i brzydkie, mama uparcie obcinała mnie „na chłopaka”, a ja marzyłam o długich warkoczach jak koleżanki w szkole. Niestety obcinała je powtarzając, że robi to, aby moje włosy rosły gęstsze i mocniejsze…, ale nie, nie rosły. 




Odkąd pamiętam włosy miałam do ramion, nie dłuższe. Puszyły się, ale były dość zdrowe do czasu, aż odkryłam w gimnazjum prostownicę i choć farby nie były jeszcze moim wrogiem (jedynie okazjonalnie czerwone końce na wakacje) to metalowa prostownica paliła moje włosy codziennie, a nawet 2 razy dziennie. Obiecywałam sobie wiele razy, że z tym skończę, ale ponieważ grzywka ciągle się puszyła i kręciła, nie widziałam innej opcji.

W 3 klasie gimnazjum spełniłam swoje marzenie – różowe włosy … ( na drugim zdjęciu włosy były w najlepszej formie marzę by to odzyskać )



 I wtedy odkryłam moją nowa pasje- farbowanie! Na głowie miałam czerwienie, róże, granaty, fiolety, i wszystkie odcienie brązów + oczywiście codzienne prostowanie. Uparcie stawiałam sobie za cel zapuszczenie włosów, ale ciągle je ścinałam lub farbowałam= znów się niszczyły a ja znów ścinałam ; / Włosy były suche, puszące się i popalone od prostownicy myślałam, że gorzej być nie może… a jednak.
W Liceum zapragnęłam mieć blond włosy!!  Więc na moje włosy w kolorze wypłowiałego brązu z czerwoną grzywą położyłam rozjaśniacz Joanny do pasemek, ale na całą głowę!!! Hmm to znaczy taki był plan, ale ostatecznie rozjaśniacza nie starczyło i musiałam go zmyć po planowych 30 min, a w tym czasie siostra pojechała po drugie opakowanie, które też położyłam na resztę włosów… efekt był wspaniały!!!- żółto rudo brązowo czerwonawe włosy, … więc ratując je (tak wtedy myślałam, a raczej miałam nadzieję) położyłam na nie najjaśniejszą rozjaśniającą farbę Palette, którą miałam w domu… Skóra głowy bolała mnie tak bardzo, że płakałam czekając na spłukanie głowy… Efektu nie było żadnego. Włosy były kolorowe suche zniszczone i do tego ciągnęły się jak guma… Nazajutrz zamalowałam włosy paloną kawą z Joanny… Dziwię się, że nie zostałam łysa. Gdy myłam włosy to sklejały się ze sobą i nie byłam ich w stanie rozczesać (dodam ze do tego czasu moją jedyna pielęgnacją był szampon i okazyjnie odżywka sklepowa) Był płacz i panika, ale wytrzymałam tak około miesiąca, po czym na lekcji Historii wymyśliłam z koleżanka wycieczkę do fryzjera- Ścięłyśmy włosy na  jeża od góry, a włosy do dołu były coraz dłuższe + wygolony bok. Oczywiście przy tej fryzurze i moich falujących włosach prostownicą była przymusem. Włosy odrastały tragicznie…



a ja ścięłam je wtedy do brody- to był strzał w 10! Ale nie udało mi się z super pielęgnacją: kupowałam odżywki i wcierki z bardzo chemicznym składem.

W między czasie miałam mnóstwo kolorów na głowie, a na koniec blond. Gdy skończyło się Liceum ograniczyłam używanie prostownicy. Blond włosy bardzo lubiłam, ale widziałam, że staja się suche i łamliwe, a także wypadały. Wtedy zaczęłam powoli bawić się we włosomaniactwo… Odżywka i maska alterra + baby dream szampon-to moje pierwsze zakupy. Włosy były naprawdę fajne i choć puszyły się byłam dobrej myśli, ale nagle włosy zaczęły wypadać w ogromnych ilościach! Po jednym czesaniu w ręku miałam wielką garść włosów, przestraszyłam się i odstawiłam zarówno alterrę jak i baby dream. Wróciłam do drogeryjnych szamponów i odżywek. Używałam także olejku arganowego z apteki. Ale moje blond włosy były coraz bardziej suche. 




Zrozumiałam że osiągnęłam włosowe dno… Na głowie miałam garstkę włosów, które nadal strasznie wypadają… nie pomaga kozieradka ani rzepa. Sięgnęłam po farbę ciemny blond-sprała się. Następnie średni brąz –też się sprał do rudego jasnego brązu, a potem sięgnęłam po najbrzydszą brązową farbę na świecie:



Ścięłam włosy zrobiłam keratynowe prostowanie- były idealne, gdyby nie ten kolor...(końce były zielone)



Więc ponownie rozjaśniłam włosy do rudego, były tragiczne, później znów encanto,( które nie do końca wyszło) , znów cięcie i zaczynam od zera. 
Teraz chcę je odżywić, zejść z rudego na naturalny średni blond i jakoś je okiełznać ;) a moje kłaki wyglądają tak:




Przepraszam za tak dłuuugi post ale niestety moje włosy przeszły wiele. Czekam na porady!

Pozdrawiam- Kosmaty Mumin <3

środa, 1 kwietnia 2015

O co chodzi z Panną P. ?

Hej! Czas na wyjaśnienie mojego pierwszego wyzwania i czym właściwie jest Panna P. Wiem, że większość czytających osób nie ma pojęcia co to Progenia (Panna P.) więc najpierw krótkie wyjaśnienie:

Progenia - wrodzona wada kostna zgryzu, polegająca na doprzednim wzroście żuchwy w stosunku do szczęki.
Progenia może prowadzić do zaburzeń w prawidłowej pracy stawów skroniowo-żuchwowych, gryzienia pokarmów oraz wymowy. Nasilona wada wpływa też negatywnie na rysy twarzy, objawia się przede wszystkim wysunięciem brody oraz dolnej wargi. Nie leczona wada pogłębia się szczególnie w starszym wieku i powoduje dolegliwości zdrowotne. Prościej wygląda to tak :
 

U mnie w rodzinie wada ta dziedziczona jest od strony mamy. Jako mała dziewczynka nie wiedziałam, że jest coś ze mną nie tak. Dowiedziałam się, gdy poszłam do szkoły... To nie było miłe uświadamianie, ale oszczędzę wam szczegółów. Szybko zyskałam pseudonim "koza", który wywoływał we mnie tak histeryczne emocje, że nie istniała dla mnie gorsza obelga. Dodatkowo przyjaźniłam się ze szkolną pięknością, więc moja samoocena była niższa niż ZERO. 
Od zawsze marzyłam o aparacie ortodontycznym, ale rodzice powtarzali, że nie mają pieniędzy-nie rozumiałam.
Gdy po ukończeniu Liceum poszłam do pierwszej pracy, zaczęłam odkładać pieniądze. I 11.04.2014 r.  zjawiłam się na pierwszej wizycie u ortodonty! Ależ byłam szczęśliwa!!! Pojechałam zrobić zdjęcia RTG (pantomograficzne i cefalometryczne), Pani dr. zrobiła wyciski zębów i 7 maja miałam stawić się, by usłyszeć swój plan leczenia...
Od teraz wszystko miało być proste: 1.5 roku noszenia aparatu i jest pięknie!! Co prawda była możliwość, że przy mojej wadzie konieczna będzie operacja, ale byłam dobrej myśli, tym bardziej że wiedziałam że rodzice nie zgodzą się na operacje i taki wyrok oznaczałby koniec mojego leczenia i marzeń o pięknym uśmiechu. A więc 07.05 udałam się do ortodontki. Szczęśliwa i cała w skowronkach czekałam na plan leczenia (w końcu spełniałam swoje największe marzenie) !!! :-D
Pani Katarzyna usiadła obok i oznajmiła, że moja wada jest zbyt duża i tylko operacja może sobie z nią poradzi...

 Nie jestem wam w stanie przekazać co wtedy czułam... czekałam 14 lat, żeby usłyszeć, że nic z tego. Świat mi się zawalił. Powiedziałam ortodontce, że nic z tego, że rodzice się nie zgodzą. Lecz ona starała postawić mnie do pionu, przekonać, że w wieku 20 lat muszę sama decydować o swoim zdrowiu. Namówiła mnie na wizytę z chirurgiem szczękowym, ale ja wiedziałam swoje. Gdy tylko przekroczyłam próg gabinetu ryknęłam płaczem, nie byłam w stanie kierować. Płakałam ok pół godziny w aucie i potem cały dzień w domu. Znów zaczęłam przeglądać strony w internecie w poszukiwaniu informacji o operacji mimo, że już wszystko na ten temat wiedziałam- w końcu miałam kilka lat, by wszystkiego się dowiedzieć. Wieczorem poinformowałam mojego faceta i rodziców, że będę miała operacje. Przyjęli to lepiej niż myślałam. Byłam przerażona tym wszystkim, ale i dumna. I tak zaczęła się moja walka z Panną P.

Dla ciekawych na czym będzie polegała moja operacja ----->  TU 

Pozdrawiam- Kosmaty Mumin